|
Dlaczego zostałem i jestem Sercaninem?
„Istnieje właściwy każdej osobie kierunek jej rozwoju przez zaangażowanie się całym życiem w służbie pewnych wartości. Kierunek ten każda osoba powinna trafnie odczytać, przez zrozumienie z jednej strony tego co w sobie nosi i co mogłaby z siebie innym dać, a z drugiej strony zaś – czego się od niej oczekuje”. Karol Wojtyła „Miłość i odpowiedzialność”
W Sercu Boga Karola Wojtyły definicja powołania, pomaga mi wierzyć, że moje powołanie zrodziło się w samym Sercu Boga - zanim jeszcze się narodziłem. To co się wydarzało przez kolejne lata mojego życia, począwszy od dnia narodzin, było i jest ciągłym powoływaniem. Bóg powoływał i powołuje mnie w każdym momencie mojego życia. Nie zawsze było dla mnie prostym odczytać sens niektórych wydarzeń z przeszłości (szczególnie tych boleśniejszych), ale wierzę, że każde wydarzenie z mojego życia jest dowodem na prawdziwość powołania. Wydaje się więc wręcz niemożliwym do opisania całość Bożego działania. Wymienić chcę jednakże niektóre z wydarzeń, które sobie uświadamiałem i które stanowiły Boży sposób docieranie do mnie z propozycją zostania księdzem sercaninem. Obecność kapłana Kiedy byłem małym dzieckiem (około 4 roku życia), pamiętam obecne we mnie pragnienie chodzenia do kościoła. I kiedy razem z tatą i młodszym bratem byłem w kościele, to zawsze chciałem być blisko ołtarza. Pamiętam również, że mając prawie 4 lata uczestniczyłem w mszy świętej prymicyjnej jednego z Sercanów (obecnie misjonarza w Kongo). Z tego okresu dzieci za dużo nie pamiętają, ja jednak pamiętam atmosferę radości i słowa pewnej osoby: może i ty będziesz księdzem? Również z tego czasu pojawiają się wspomnienie opowiadań mojej babci o wujku, który w czasach wojennych był proboszczem w pod olkuskiej wsi. Okres szkoły podstawowej wypełniony był obecnością księdza w moim domu rodzinnym (rodzice przeznaczyli jeden z pokoi na punkt katechetyczny). Od czwartej klasy szkoły podstawowej byłem także ministrantem i lektorem. Nie zapomnę także wielu wakacyjnych rekolekcji dla lektorów w trakcie których, pojawiały się pytania dotyczące powołania. W odpowiedzi na nie towarzyszyła mi również lektura wielu świadectw osób powołanych. Grzeszny seks? Pamiętam jak w wieku młodzieńczym, gdy pojawiały się młodzieńcze zakochiwania a wraz z nimi pragnienia dotyczące relacji seksualnych z ładnymi koleżankami, to w moim sumienie odbywała się walka pomiędzy pragnieniem bycia księdzem i pragnieniem relacji seksualnych. Wewnętrzny głos mówił mi: jeśli chcesz być w przyszłości księdzem to grzeszny seks stanie się przeszkodą w byciu księdzem. Wyjątkowa adoracja Choć Sercanie byli obecni w moim życiu od dzieciństwa to nie byłem świadom ich istnienia aż do przed ostatniej klasy szkoły średniej. W czasie odwiedzin mojego kolegi w nowicjacie w Stopnicy spotkałem księdza, który organizował dni skupienia w czasie zimowych ferii. Na jego zaproszenie do uczestniczenia w nich odpowiedziałem stanowczym „nie”, nie podając racjonalnego powodu. Pod namową starszego kolegi udałem w ostateczności na nie. Czas ten stał się dla mnie szczególnym miejscem i czasem, nazwałbym nawrócenia. Z tych dni pamiętam wyjątkową adorację Najświętszego Sakramentu w klasztornej kaplicy. Trudno to opisać, może jako spotkanie z Kimś, z kim chce się przebywać. Dokonało się wtedy we mnie jakieś wewnętrzne trzęsienie ziemi, że w moim życiu obecny jest Bóg. Gościnność, wymagania i zaufanie Jezusowi Od tego czasu pytania o powołanie pojawiały się częściej, a wraz z nimi połączona z wysiłkiem praca nad sobą, nad formacją własnego sumienia. Urzekła mnie wtedy u Sercanów atmosfera gościnności, możliwość poszukiwania odpowiedzi na wielu młodzieńczych pytań, oraz stawiane wówczas wymagania. Pamiętam także, że gdy będąc w klasie maturalnej czytałem Sylwetkę wewnętrzną Sercanina to dotknęła mnie tajemnica ufności Jezusowi: chciałem Mu ufać. Pamiętam również modlitwę przed decyzją, w czasie której towarzyszyła mi świadomość, że Chrystus nigdy mnie nie odrzuci; że nawet jeśli ja bym zdradził to On zawsze będzie wierny. Nie łatwy czas! Zaraz po maturze podjąłem dobrowolną decyzją wstąpienia do Zgromadzenia, będąc w jakimś tam stopniu przekonanym, że jest to Boża propozycja dla mnie. Podjąłem wezwanie i wyzwania czasu nowicjatu, a potem seminarium. Nie był to czas łatwy dla mnie. Pojawiały się pytania, wątpliwości, różne pokusy i zauroczenia, które były potrzebne, aby dojrzewać jako człowiek, chrześcijanin i zakonnik. Pojawiały się także Boże podpowiedzi, dotyczące tego co mam zmienić w sobie. Wielu osobom, które towarzyszyły mi w czasie formacji zawdzięczam wspaniałe świadectwo tego, że życie powołaniem sercańskim jest możliwe. Duchowość dla mnie? Wiele raz utwierdzałem się w przekonaniu, że sercańska duchowość jest dla mnie, a przez mnie dla innych. Chciałbym tu podkreślić następujące, ważne dla mnie aspekty: rozpoznawania w każdy wydarzeniu, że Bóg mnie kocha, a także postawa ofiarności jako odpowiedź na tę miłość i zabezpieczenie się przed egoizmem. Źródłem zaś takiej drogi jest Eucharystia. Mogą powiedzieć, że po latach formacji, te aspekty, życie i dzielenie się nimi stały dla mnie decydujące, aby być księdzem sercaninem. Żyjąc takimi wartościami chciałem sprawować Sakramenty, głosić Słowo Boże i pomagać ludziom w zbawianiu się. Bóg daje przez młodzież Motywy te pojawiał się po święceniach kapłańskich na każdym etapie mojego życia, posługiwania innym i pracy nad sobą. I choć obecne były trudności i krzyż to doświadczyłem również Bożego działania. To znaczy, że poprzez moją służbę, że jako ksiądz jestem przekazicielem Jego łaski. Doświadczyłem i doświadczam także Bożego, prowadzenia, choć nie zawsze dla mnie zrozumiałego. Pamiętam, że przed święceniami kapłańskimi nie widziałem się w pracy z młodzieżą, a tu zaraz po świeceniach przyszło mi zająć się właśnie młodzieżą od której otrzymałem i otrzymuję bardzo wiele. Sensowna tajemnica Nie przeczę, moje powołanie jest tajemnicą. Jest to jednak tajemnica, która frapuje i zaprasza do ciągłego odkrywania i wybierania. Dzięki niej życie ma sens. Ks. Jacek Szczygieł SCJ (Stadniki)
|