|
Ale było coś, czemu nie potrafiłam przeszkodzić. Zaczęłam tracić wzrok. Postępowało to coraz bardziej z dnia na dzień. Wizyty w klinice i najnowsze leki nie przynosiły rezultatów. Lekarz prowadzący rozkładał tylko ręce i mówił: „ Nie rozumiem co się dzieje. Ja nie wiem co to jest!”, ale ciągle szukał lekarstwa. Gdzieś po miesiącu powiedział: „ Dziewczyno będziesz widzieć jeszcze miesiąc, może dwa, ale nie dłużej”. Ten wyrok lekarza był dla mnie bardzo trudny. Nie rozumiałam czego Bóg ode mnie oczekuje, czy dałby mi powołanie, którego nigdy nie miałabym wypełnić?... Pamiętam jak długo pozostałam w kościele i patrzyłam na obraz Pani Jasnogórskiej. Milczałam. Nie musiałam nic mówić. Wiedziałam, ze Ona jest i wie o wszystkim. Kolejna wizyta u okulisty. I tu zaskoczenie. Postępująca wada wzroku zatrzymała się. Stan stabilny. Lekarz powiedział tylko: „ W niektórych przypadkach nauka nie daje odpowiedzi, jest bezsilna.” Wstąpiłam do Zgromadzenia Sióstr Naszej Pani z Karmelu. Nie wiedziałam, że będę AŻ siostrą Matki Bożej i przedziwna rzecz. Choć pisałam do sióstr ze wschodu Polski, znalazłam się w Częstochowie, bo tutaj nasze zgromadzenie ma dom formacyjny. Znowu znalazłam się pod czułym okiem Maryi, która towarzyszy mi od dzieciństwa. Już jako siostrę zakonną najbardziej bolało mnie to, że moja rodzina jest tak daleko od Pana Boga. Bardzo często myślałam o mamie, która nie chodziła do kościoła, nie modliła się. Zawsze, kiedy przyjeżdżałam do domu na urlop, była to dobra okazja do kpin i docinków ze strony najbliższych, ale w ich życiu religijnym nic się nie zmieniało. Najbardziej martwiłam się mamą. Moja współsiostra ze zgromadzenia, wiedząc o tym, podpowiedziała mi, by wszyć mamie w ubranie medalik Maryi, szkaplerz, a Matka Boża zrobi swoje. Powiedziałam od razu: „ nie, ja i takie rzeczy! To nie zaczarowany koralik, nie!...” Z wielkimi oporami w sobie, ale w końcu tak zrobiłam, modląc się i wierząc głęboko, że ta sytuacja zmieni się. Dziś po 16 latach mojego życia w zakonie, doświadczyłam tego, że Pan Bóg dokonuje rzeczy niemożliwych: moja mama chodzi do kościoła, przystępuje do sakramentów i codziennie odmawia różaniec. Wierzę mocno, ze Maryja wyprosi tę łaskę i dla reszty mojej rodziny, o to się modlę. I wytrwam, bo tego chcę. I trzymam się mocno...różańca – każdego dnia, w dzień i w nocy – dziś już czterech części.
<< 1 2 3 >>
|